Nie pamiętam już, kiedy byłem w teatrze po raz pierwszy. Ale myśl o teatrze zawsze łączy się z tym pierwszym przedstawieniem, którego byłem widzem. Nie wiem nawet, co tam wtedy grano, ani jak grano, ale na zawsze zapamiętałem sobie, że grano, czyli że, jak to sobie oczywiście już znacznie później wytłumaczyłem, stworzono na scenie ze słów, gestów, barw i dźwięków jakieś nowe życie i że uczyniono to dla nas wszystkich tam obecnych, a dla każdego z osobna. To nowe życie, które działo się na scenie, było oczywiście całkiem inne niż życie znane mi z codziennego doświadczenia, ale jego prawa wewnętrzne były widać tak samo dla mnie oczywiste i zrozumiałe, nic bowiem nie raziło, Ale wydawało się nieprawdopodobne. Życie zbudowane na scenie wspólnym wysiłkiem autora, aktora, reżysera i dekoratora było harmonijne i łaskawe. Nie odpychało, pozwalało w siebie wnikać, otwierało się przed nami, stanowiło naturalną odnogę życia rzeczywisteg
Tytuł oryginalny
W Teatrze
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 25