Nie wiem właściwie dlaczego tak niepostrzeżenie przeszła ta premiera. "Miarka za miarkę" Szekspira wystawiona w reżyserii Janusza Nyczaka na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego ze wszech miar zasługuje bowiem na obejrzenie, uwagę, reklamę i temat rozmów w towarzystwie. Także na temat pewnych przemyśleń związanych z naszym życiem teatralnym. Z paru powodów. Po pierwsze - spektakl gra się w bardzo dobrze tu akurat brzmiącym, prozatorskim, współczesnym przekładzie Macieja Słomczyńskiego (wiersz w przekładzie Urlicha zachowany jest tylko w wersach dobrze już znanych, zakorzenionych w świadomości - pełnią one zresztą rolę leitmotivów albo motta i są swoistą poetycką inkrustacją przyziemnej prozy przekładu Słomczyńskiego). Sprowadza to całą problematykę "Miarki za miarkę" (a rzecz, pamiętamy, jest o obliczach władzy, która może być tyrańska lub łaskawa, ofiarowująca biblijną sprawiedliwość ("...jaką miarką mierzycie, taką i wam
Źródło:
Materiał nadesłany
"Tu i Teraz" nr 16