- W ten sposób spłacam swój dług - mówi "Rzeczpospolitej" kompozytor. - Zostałem przecież ukształtowany w Polsce, stąd wyjechałem w świat jako gotowy artysta. Nigdy zaś nie miałem dość czasu, by zdobytą wiedzę przekazać innym, mimo że zajmowałem się nauczaniem, a nawet byłem rektorem muzycznej uczelni.
Do Lusławic, leżących między Krakowem a Tarnowem, Krzysztof Penderecki trafił 40 lat temu. Zauroczył go stary, zrujnowany dwór. Wymagał długotrwałych prac, ale w końcu stał się prawdziwym domem. Potem przyszedł czas tworzenia parku z tysiącami drzew, o którym kompozytor opowiada, że to jego kolejna symfonia. Trzecim lusławickim pomysłem Krzysztofa Pendereckiego jest Europejskie Centrum Muzyki, które dziś inauguruje działalność. - W ten sposób spłacam swój dług - mówi "Rz". - Zostałem przecież ukształtowany w Polsce, stąd wyjechałem w świat jako gotowy artysta. Nigdy zaś nie miałem dość czasu, by zdobytą wiedzę przekazać innym, mimo że zajmowałem się nauczaniem, a nawet byłem rektorem muzycznej uczelni. Pomysł dojrzewał od lat 90., skonkretyzował się jednak bardzo szybko. Budowa obiektu liczącego 10 tys. mkw. trwała 16 miesięcy. Są w nim sale do zajęć i prób, studio nagrań, część hotelowa, a przede wszystkim sala koncert