"Nie mam potrzeby uczestniczenia w społeczeństwie, które jest paskudne. (...) Dlatego przestaję być patriotą" - mówi Jan Englert w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". Kłopotliwe oświadczenie w ustach dyrektora Teatru Narodowego, czyli instytucji, która po odrzuceniu wspólnoty narodowej i patriotyzmu traci rację bytu. Cóż zatem z nią począć? Zlikwidować? - pyta Wanda Zwinogrodzka na portalu Bibuła.
A może wystarczy zmienić nazwę? Jakby tu... Teatr im. Bogusławskiego? Ze względu na pomnik przed frontem? Przemawia za tym piękna międzywojenna tradycja sceny Leona Schillera. Bogusławski jednak był patriotą, Schiller także, to niedobrze... Może lepiej: Teatr Europejski? Jak hotel położony nieopodal? Nie wątpię, że Jan Englert uznałby te pomysły za oburzające. W istocie bowiem nie dostrzega, że jego antypatriotyczne enuncjacje kruszą podwaliny instytucji, którą kieruje. Ujawnia swoje przemyślenia, nie troszcząc się o wnioski, jakie można z nich wyprowadzić, ani o ich związek z rzeczywistością. Nie jest w tym odosobniony. "Magazyn Świąteczny Gazety Wyborczej" systematycznie publikuje wywiady z artystami, którzy wypowiadają o rodakach sądy surowe i stanowcze, nie bacząc, że w istocie dają tylko świadectwo własnej dezorientacji. Jak Andrzej Grabowski, który także kwestionuje patriotyzm, zwracając uwagę, że "jest rozumiany jako miłość do o