"Wielebni" w reż. Grzegorza Chrapkiewicza w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Agata Niebudek w "Kieleckim Echu Dnia".
Pewien młody Żyd tak bardzo nie chciał być Żydem, że przechrzcił się i został protestanckim księdzem. Dziwne? Może, ale na tym jeszcze nie koniec. Rada parafialna pewnej małej parafii okazała się bandą zwyrodnialców, mordujących ot, tak, dla przyjemności. Przerażające? Tak, ale to jeszcze nie wszystko... Świat zwariował, stanął do góry nogami, czarne okazało się białym i na odwrót. Powiemy - absurd niczym z Mrożka. I tak rzeczywiście jest. Polskie teatry szerokim łukiem omijają sztukę Sławomira Mrożka "Wielebni". Napisana na konkurs, pod presją czasu, na dodatek w języku angielskim, jakoś nigdy nie miała szczęścia do sceny. Najpierw sam pisarz nie chciał, by grano ją w Polsce, a potem, gdy w końcu trafiła na deski krakowskiego Teatru Starego, jakoś niespecjalnie zaistniała. Jak będzie z kielecką inscenizacją w reżyserii Grzegorza Chrapkiewicza, której premiera odbyła się w minioną sobotę? "Wielebni" to historia pewnej pomyłki