Pod angielskim słowem "trainspotting" kryje się hobby polegające na notowaniu numerów podanych na pociągach. Szerzej, to rodzaj kolekcjonerstwa szczegółowych informacji, ale bezużytecznych dla większości ludzi. To także tytuł głośnej książki Irvine'a Welsha o narkomanach i społecznych wyrzutkach oraz jeszcze głośniejszego filmu Danny'ego Boyle'a. Wreszcie "Trainspotting" to sztuka teatralna napisana i pierwszy raz wystawiona 10 lat temu w Glasgow przez Harry'ego Gibsona, która utorowała drogę nowemu brutalizmowi. Nic więc dziwnego, że w końcu "Trainspotting" trafił i do nas. Jego polską premierę przygotował w Katowicach Michał Ratyński. Inscenizacja jest nieco złagodzoną, pozbawioną elementów fizycznej agresji, wersją adaptacji Gibsona. Przy okazji jednak wycięto - poza dwiema scenami - elementy humorystyczne. Tymczasem prowokacyjna oryginalność filmu Boyle'a polegała m.in. na tym, że o tak przerażających problemach społecznych, jak narkoma
Źródło:
Materiał nadesłany
"Rzeczpospolita" nr 11