"Madame Bovary" w reż. Radosława Rychcika w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.
Rychcik zderza gry formalne z XIX-wiecznym salonem. Wyreżyserowana przez Radosława Rychcika w warszawskim Teatrze Dramatycznym adaptacja "Madame Bovary" Gustawa Flauberta jest pomyślana jako klasyczne zderzenie jednostki ze społeczeństwem. Emma Bovary (Joanna Drozda) za wszelką cenę będzie walczyć o wolność (rozumianą przez nią jako możliwość przeżywania prawdziwych namiętności), a system społeczny i jego strażnicy, samce alfa (wśród nich ksiądz, któremu permanentne onanizowanie się nie przeszkadza rozprawiać o wstrzemięźliwości), będą wciskać ją w schematy, równać do bezpiecznej średniej. Bezkompromisowość w ściganiu wewnętrznego ideału - cecha, która jednych prowadzi na ołtarze, innych na stosy - skaże Emmę na alienację, szaleństwo, a w końcu śmierć. Zostanie złożona przez mężczyzn w ofierze dla zachowania porządku. Rychcik zderza gry formalne z XIX-wiecznym salonem - co widać w świetnie operującej skrótem myślowym scen