"Łauma, czyli czarownica" wg Karola Kalinowskiego w reż. Magdaleny Miklasz w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Pisze Adam Karol Drozdowski, członek Komisji Artystycznej 24. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Dziwi mnie nieodmiennie, czemu tak rzadko zdarza się, żeby teatry brały na warsztat adaptacje komiksów. I nie chodzi mi bynajmniej o sceniczną wersję jakichś "Avengersów" (choć, niezależnie od niemal pewnych problemów z pozyskaniem praw do postaci, taka wizja jest przewrotnie kusząca), ale o dzieła rodzimych komiksiarzy. Bo polski komiks, przepraszam za truizm wszystkich choć trochę zaangażowanych w ten rynek, to dawno już nie tylko mistrz Tadeusz Baranowski, dawno też to znacznie więcej niż zachowawczo skandalizujący "Jeż Jerzy" Leśniaka i Skarżyckiego, by wspomnieć tylko wybrane nazwiska najbardziej chyba rozpoznawalne w szerokiej świadomości odbiorców kultury. Rynek opowieści obrazkowych rozwinął się u nas wspaniale, podejrzewam, że niewyobrażalnie nawet dla organizatorów pierwszych dużych komiksowych eventów sprzed półtorej dekady - a mimo to komiks ciągle traktowany bywa jak nisza. Tę niszę skutecznie zagospodarował Teatr im. Szaniawskie