EN

14.09.2004 Wersja do druku

W stolicy i na prowincji

W Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Francji plany teatrów są ogłaszane przynajmniej z rocznym wyprzedzeniem. Widzowie znają dokładne daty premier (nie są rzadkością plany kilkuletnie). U nas niemal nic nie jest pewne.

"I żadnym wytłumaczeniem nie jest twierdzenie, że plany zależą od pieniędzy. Owszem, zależą, ale przede wszystkim są robione z szacunku dla widzów. A to, że w Polsce nie ma pieniędzy dla wielu scen, wynika z przeniesienia teatralnej PRL w czasy III RP. Utopijny peerelowski pomysł, by każde miasto średniej wielkości miało swój stacjonarny teatr, splajtował ekonomicznie i ośmieszył się artystycznie. Dotacje miałyby jeszcze jakiś sens, gdyby - jak w Niemczech - zależały od liczby sprzedanych biletów, a nie od wielkości widowni czy tzw. prestiżu sceny, zależnego od opinii środowiskowych koterii. Tylko kto by je wówczas otrzymał? Fety kontra hibernacja Codzienne życie teatralne na tzw. prowincji rzadko jest godne uwagi i raczej nie zaprząta głów mieszkańców. Grając lepsze czy gorsze przedstawienia, liczy się czas do święta, kiedy to przez kilka dni miejscowy teatr przypomina o swoim istnieniu, organizując przegląd, festiwal czy inną fetę,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Teatr niezaspokojonego pożądania

Źródło:

Materiał nadesłany

Wprost nr 38/19.09.

Autor:

Jacek Melchior

Data:

14.09.2004