A JEDNAK nowy rok nadszedł. Duża w tym zasługa telewizji, że to nadejście umożliwiła mu bez usterek i zakłóceń. Żadnego kataklizmu nie było, a północ wybiła wówczas, gdy było potrzeba... Nowe tysiąclecie telewizja rozpoczęła "Szopką Sylwestrową"! Moim skromnym zdaniem nie była to szopka, ale rewia bardzo przypadkowych postaci wcielonych w niezbyt udane kukły. A szopką nie była dlatego, że zabrakło jej satyry, która - jak wiadomo - powinna być podstawą tego rodzaju widowisk. Nie uratowały tej szopki nawet bardzo znane osobistości ze świata polityki i gospodarki. A nie uratowały dlatego, że autorzy - J. Kleyny i R. Marek - kazali tym osobom mówić banały, a nie "rzeczy do śmiechu i zadumy", jak ongiś określał teksty szopek wspaniały Mędrzec - Boy. Ale dopóki jeszcze tkwiliśmy w pierwszym tysiącleciu, parę rzeczy w TV było udanych. Mam na myśli dwie audycje, znowu nie zapowiadane w sposób, w jaki na reklamę zasługują. Pierwsza
Tytuł oryginalny
W starym i nowym tysiącleciu
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Ludowy Nr 2