Banalny i nużący. Tak najkrócej można by powiedzieć o spektaklu powstałym na kanwie nagrodzonej w Gdyni najnowszej sztuki Artura Pałygi. Dramaturg (Paweł Sztarbowski) i reżyser (Wojciech Faruga) zanadto przy niej majstrowali i polifonicznie zorkiestrowany poemat dramatyczny ociosali z metafizyki, poezji i filozofii. Zamiast tego dali nam sentymentalizm, naiwność i histerie. Interpretacyjne ograniczenie się do wątku cierpienia teoretycznie wpływa na klarowność przekazu dość hermetycznego dramatu, w rzeczywistości jednak bardzo go spłyca. Dialogujące i monologujące "w samo południe" głosy ze sztuki, podsłuchane jednocześnie we wszystkich zakątkach świata, w spektaklu zyskują ciała czwórki aktorów, opowiadających swoje traumatyczne historie. Niektóre sceny są przekonująco zagrane - razem tworzą zaledwie serię etiud. Przeplatają się trzy wątki: chorej na raka, która pragnie przetrwać choćby w gazetowym reportażu, kobiety, która płonie
Tytuł oryginalny
W środku słońca gromadzi się popiół
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 6