Minął pierwszy akt, poszczególne grupy i środowiska zostały już zaprezentowane. Nagle Konrad wkracza, mówi kawałek epilogu z pierwszego wydania sztuki: "Tu dramatowi temu koniec, lecz myśl, ten chybki lotny goniec poza ten dramat polatuje..." Koniec? Można by pomyśleć, że istotnie widzowie zostają zaproszeni do szatni, by odebrać płaszcze i kapelusze. Ale Jerzy Goliński, inscenizator Wyzwolenia w warszawskim Teatrze Dramatycznym, pojmuje te słowa inaczej. Koniec nie znaczy u niego zakończenia. Słowa zmieniają nagle sens. Co dziwniejsze, epilog przeobraża się w początek nowej akcji dramatycznej. Początek czy przygotowanie akcji nowej? Wkraczają Maski, zaczyna się dyskusja. Nic nie uzasadnia takiego rozwiązania. Decyzja inscenizatora, chęć postawienia na swoim? Nie wiadomo. Maski są tutaj równie zagadkowe. U Osterwy były reprezentantami różnych opinii, koterii, stanowisk. W spektaklach Wyszomirskiego byli to aktorzy przygotowujący się - wraz z Konra
Tytuł oryginalny
W sprawie "Wyzwolenia"
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 3