I znowu drzwi. Niestety, nie da się bez nich rozegrać porządnej farsy. Gdzieś muszą się podziać, w tym konkretnym przypadku, kochanki.
"Nie teraz kochanie" Raya Conneya i Johna Chapmana opowiada o serii nieprzewidzianych zdarzeń, które kończą się w zasadzie w jednym miejscu. A jest nim salon, zakład eleganckich futer. Największym intrygantem jest współwłaściciel tego przybytku, Gilbert Bodley (Daniel Kustosik), ale tak naprawdę lokomotywą przedstawienia jest jego współpracownik Arnold Crouch (Dariusz Taraszkiewicz), który z safanduły i zahukanego popychadła, a zarazem artysty w kuśnierskim fachu, przeradza się z upływem czasu w lowelasa, by nie rzec sercowego intryganta. Dariusz Taraszkiewicz jest w tej farsie najbardziej zabawny, chociaż w odróżnieniu od kolegów i koleżanek, nie przerysowuje postaci, gra najmniej farsowo (jeśli jeszcze ktokolwiek pamięta, taki styl gry aktorskiej kiedyś istniał). Ryszard Kotys (reżyser) doskonale wie, na czym polega farsowość i świadomie jej używa. Ma też świadomość, że aby rozbawić publiczność do łez w finale, trzeba przejść przez akt pi