STRAJK głodowy trwa już kilka dni. Czubate kosze jedzenia stoją nietknięte. Żaden z garstki marynarzy nie weźmie ani kęsa do ust; dopóki "Czerwona róża" nie ruszy w powrotny rejs do ojczyzny. Umęczeni fizycznie i moralnie ułożyli się na pokładzie. A nad ich głowami rozlega się natrętny, histeryczny dwugłos: Jedzcie! To znaczy: Nie jedźcie do Polski. Jeden głos należy do Jang Czao, agenta tajwańskich złodziei statków. Namawia do zdrady, cóż, to jego profesja. Ale drugi głos... Ten dobrze znajomy głos przenika marynarzy przemożnym wstrętem, jakby każdy jego ton przeobrażał mięso i owoce w padlinę. Właśnie dlatego tak mocno zwarły im się zęby, że towarzysz Majewski obżera się i opija z portową dziwką. Właśnie dlatego gotują się bodaj na śmierć, że sekretarz organizacji partyjnej na statku "Czerwona róża" wybrał życie u Czang Kai-szeka. I w tej najcięższej chwili, kiedy pali głód i tysiąc razy dotkli
Tytuł oryginalny
W Samotności przemówiło sumienie
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Koszaliński nr 167