Wokół spektaklu "Trainspotting" w katowickim Teatrze Śląskim narosło sporo kontrowersji. Przedstawienie jak magnes przyciąga widzów spragnionych dramatów mówiących o ważnych aspektach współczesnego życia językiem żywym i mocnym. Paradoksalnie jednak większość widzów opuszcza teatr rozczarowana, z uczuciem niedosytu, nie znajdując w katowickim przedstawieniu elementów paralelnych z ich codziennością. "Trainspotting" bowiem - wbrew zapewnieniom twórców- nie stał się odbiciem współczesnego Śląska, nie stało się nic, co pozwoliłoby widzowi (zwłaszcza młodemu i zagubionemu, do którego ponoć spektakl był skierowany) odnaleźć w bohaterach swojej współczesności. Przedstawienie Michała Ratyńskiego - mimo aspiracji - nie jest bowiem krytyką skomplikowanej sytuacji ekonomicznej, kultury konsumpcji i zagubienia, ale zamyka się w skorupie jednego, wbrew pozorom, mało migotliwego tematu. Jest bezwarunkowym, brutalnym i bezwzględnym wejściem w świa
Źródło:
Materiał nadesłany
"Opcje" nr 1/2