"Boska komedia" wg Dantego Alighieri w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Agata Tomasiewicz w Teatraliach.
Kolory zalewają scenę, przestrzeń wypełnia gęsty dym. Piekielny skrzekot przeplata się z eterycznym dźwiękiem dzwoneczków i uderzeniami gongów, natchnione frazy pieśni "Ne me quitte pas" przeradzają się w słowa Psalmu 51 "Miserere mei, Deus"; spomiędzy kakofonii przebijają się wykrzykiwane manifesty rapera Bartusia 419. Twórcy "Boskiej komedii" uruchamiają rozpędzoną machinę chaosu, tworzą wielowymiarowe sceniczne horror vacui. Stąd nie ma ucieczki. Trudno oczekiwać od Krzysztofa Garbaczewskiego wierności i pietyzmu w przekładaniu "Boskiej komedii" na język sceny. Wielu współczesnych artystów teatru traktuje klasykę literatury jako model do składania, obiekt, z którego wypreparowuje się podstawowe sensy i obudowuje się je indywidualną interpretacją. Patrząc z pragmatycznego punktu widzenia, utwór od dawna funkcjonuje w domenie publicznej, a zatem można dokonywać na nim dowolnych operacji bez troski o egzekwowanie praw autorskich. Ta swoboda z