Głowacki-dramaturg nie chce wcale opowiadać historii prawdziwych, ale po prostu historie dobrze wymyślone. Pasujące do założonego, literacko-teatralnego schematu, jak hollywoodzkie filmy, kręcone z myślą o rynkowym zapotrzebowaniu. Stąd w jego dramacie obecność klamry z galą oskarową. Portretując w "Czwartej siostrze" współczesną Moskwę, autor jest w pewnym sensie absolutnie szczery: w wywiadach przyznaje, że nic o Rosji nie wie, pojechał tam dopiero po 1989 roku już z Ameryki. ZACISNĄĆ ZĘBY Rosja Głowackiego jest celowo i z założenia fałszywa, jak omówiony w dramacie i nagrodzony Oskarem film dokumentalny Johna Freemena "Dzieci Moskwy". Staje się wręcz konstrukcją formalną: domem, w którym nikt nie zamyka drzwi, gdzie gnieżdżą się w kupie przedstawiciele wszystkich generacji, a przybyli tu niespodziewani goście, nawet mafiozi, zakładają posłusznie kapcie. Cierpienie jest niemożliwe, prawda jest niemożliwa, powaga jest niemożliwa. Po scen
Tytuł oryginalny
W Rosji jak zawsze
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 4