Sławomir {#au#87}Mrożek{/#} sprawę postawił jasno. Albo "Miłość na Krymie" teatry przedstawiać będą po jego myśli, albo wcale. Rzecz ujął w punktach. Bardzo to mi się spodobało. Skoro autor spisał swoje wymogi w punktach zaledwie dziesięciu, to krytyk swoją opinię powinien zamknąć co najwyżej w trzech. Otóż uważam że: 1. Autor, który wymyślił przy biurku sceniczny kształt swojej sztuki ma prawo zobaczyć jej prapremierę w kształcie zgodnym z własnymi dyspozycjami. 2. "Miłość na Krymie" jest utworem niezwykłym i wybitnym, chociaż nie pozbawionym słabości. 3. Krakowska prapremiera jest przedstawieniem wykraczającym ponad krajową przeciętność, chociaż dalekim od doskonałości. ad 1. Prędzej czy później należało się tego spodziewać. Mrożek - rzadko zadowolony z przedstawień swoich utworów - od lat i w sposób coraz bardziej wyraźny próbował wymuszać na teatrach szacunek dla własnych scenicznych wyobrażeń. Czynił to w
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 4