W rozmowach na temat najnowszego teatru w Polsce jedno słowo powraca jak bumerang. Niezależnie od stylów, form, typów organizacji projekt, projekt i jeszcze raz projekt - pisze Małgorzata Ćwikła w dwutygodniku.com.
"Poczekalnia.0" to projekt Krystiana Lupy, "Zachodnie Wybrzeże" projekt Michała Borczucha, "Kupiec Mikołaja Reja" - projekt Michała Zadary, "Król Edyp" - projekt Jana Klaty itp., itd. Oprócz spektakli-projektów teatry organizują setki jednorazowych bądź cyklicznych działań okołoteatralnych, a także takich, które z teatrem mają niewiele wspólnego. Czym jest projekt? Pytanym często brakuje słów. Krępujące milczenie przerywane bywa trywialnymi tłumaczeniami: projekt to wszystko; to, co robię, pracuję w teatrze, więc to, co robię, to projekt teatralny; projekt to działanie kompleksowe. Trudno się nie zgodzić, ale do definicji nadal daleko. Sytuacja ta pokazuje, jak zmienia się współczesny teatr, który określa się coraz bardziej w perspektywie krótkoterminowej, wybierając szybkie rozwiązania zamiast strategii opartych na kontynuacji. Więcej nawet projektyzacja teatru ilustruje wpływ polityk kulturalnych, kształtujących nie tylko wymiar tworzenia