"Wiele hałasu o nic" w reż. Macieja Prusa w Teatrze Narodowym w Warszawie i "Wiele hałasu o nic" w reż. Adama Orzechowskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Monika Żółkoś w Teatrze.
"Wiele hałasu o nic" nie jest utworem błahym ani jednoznacznie komediowym, choć pozornie może się taki wydawać. Dawno już zauważono zmieszanie tonacji Szekspirowskich komedii, nieoczywistych w swoim wybrzmieniu, łączących gorycz z plebejską wesołością. Najczęściej jednak opisuje się tę cechę w odniesieniu do "Poskromienia złośnicy", "Miarki za miarkę" czy "Snu nocy letniej". Tradycję interpretowania "Wiele hałasu o nic" przełamała kilka lat temu Ewa Graczyk. W błyskotliwym eseju "Pochwała złośnicy", wrażliwym na genderowe zapętlenia dramatu, wydobyła wiele problematycznych miejsc tego utworu, na dobre rozprawiając się z przekonaniem o dominującej w nim lekkiej tonacji. Autorka opisuje bohaterki jako zatomizowane w męskim świecie (brak postaci matczynych), który degraduje słowo kobiece, odbierając im możliwość symbolicznej reprezentacji. Dlatego w ciętym języku Beatrycze warto widzieć nie tylko obliczoną na komediowy efekt złośliwoś