Kiedyś zabił, teraz odkopuje, czyli Kociniak u Kutza w Ateneum
Czaszka z Connemary" to jedna ze słabszych sztuk ulubionego Irlandczyka polskiego teatru Martina McDonagha. Wisi na jednym koncepcie postaci bohatera (grabarza parającego się wykopywaniem i niszczeniem szczątków pochowanych ludzi, aby zrobić miejsce dla nowych nieboszczyków) i jednej zagadce (czy wykopywaną właśnie swoją żonę zabił siedem lat temu przypadkiem czy z premedytacją). Trochę mało, by przykuć uwagę widza przez cały spektakl, nawet tak przyzwoicie i rzetelnie zrobiony jak ten w Ateneum. Kazimierz Kutz zadbał o sprawność i wartkość opowieści; z Jerzym Kaliną znaleźli też sposób na przemianę sceny w upiorną pakamerę grabarza z cmentarzem na zapleczu. Wrażenie robi nawet nie tyle zgrzebność i ubożyzna sprzętów, ile niesamowita, wyczarowana farbą i światłem, zawiesina kurzu i pyłu zalegająca podłogi i wisząca w powietrzu. Dotykalna mieszanina brudu i szczątków wygrzebanych z cmentarza, namacalne "w proch i pył...". Patrzy się jedn