Narkotyczny glos Vincenta Galio z wolna rozprasza ciemność. W świetle - kobieta i mężczyzna. Między nimi - spokój. Taki spokój, który dławi jak strach. Richard i Corinne uciekli z Londynu i zaszyli się na wsi. Tak naprawdę, wciąż uciekają - przed sobą nawzajem i przeszłością, która wyraźnie im ciąży. W zwykłej rozmowie, w banalnych zdarzeniach znać jej żrący ślad. I choć małżeństwo stara się sklecić wspólne życie na nowo, to jednak wyraźnie daje się wyczuć w ich relacjach nieufność i chłód. Pozornie niewinna sytuacja, jaką jest przywiezienie przez Richarda (lekarza) nocą do domu nieprzytomnej, znalezionej na poboczu dziewczyny, jest początkiem ich wspólnego końca. To noc, na którą podświadomie czekali. Jedna noc, która dzieliła ich od katastrofy. Lepszej od kłamstw, obłudy uczuć i pozorami utrzymywanego rodzinnego ciepełka. Martin Crimp nie daje klucza do kreślonej przez siebie historii. Od pierwszej sceny jasne
Tytuł oryginalny
W pozornej pustce
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 90