"Straszny dwór" w reż. Emila Wesołowskiego w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Józef Kański w Ruchu Muzycznym.
Wystawienie "Strasznego dworu" niemal zawsze staje się ważkim wydarzeniem w życiu teatru podejmującego to piękne - ale i trudne przedsięwzięcie. Nie tylko dlatego, że chodzi o najwspanialsze arcydzieło polskiej literatury operowej i nie tylko z uwagi na jego narodowo-patriotyczny charakter, który niełatwo jest we właściwy sposób przekazać dzisiejszym, szczególnie młodym odbiorcom. Także dlatego, że za każdym razem wypada mierzyć się ze świetnymi scenicznymi tradycjami tego dzieła i z pamiętnymi kreacjami znakomitych śpiewaków, zwłaszcza jeżeli na danej scenie ma ono gościć po raz któryś z rzędu. Chyba... chyba że realizatorzy postanowią zerwać radykalnie z wszelkimi tradycjami i przedstawić operę całkiem po nowemu; takie próby jednak w odniesieniu do "Strasznego dworu" zazwyczaj kończyły się niepowodzeniem. Dotyczy to oczywiście także Poznania, gdzie od roku 1919, czyli od przejęcia monumentalnego "gmachu pod Pegazem" (który według pier