Rzeczywistość jaka jest, nie zawsze i nie wszystkim jawi się jako stan trwałej harmonii. Nierzadko bywa irytująca. Taką też odnajdujemy na kartach dzieł Witolda Gombrowicza. Główni bohaterowie jego utworów, z Księciem Filipem z "Iwony, księżniczki Burgunda" włącznie, nie ustają w obsesyjnym wręcz poszukiwaniu utraconego sensu. Pojawienie się na królewskim dworze apatycznej Iwony, wyzwoli cały łańcuch zaskakujących swoją dziwnością, acz psychologicznie uzasadnionych reakcji. Książę Filip, zafascynowany zdumiewającą odmiennością Iwony - na przekór zniewalającej nudzie i rutynie dworskiego obyczaju - dopuści ją do najdalej idącej konfidencji. Nie przebaczy jej jednak, że istota tak "nikczemnej" kondycji ośmieliła się w nim zakochać. A więc - w pewnym sensie - ubezwłasnowolnić, wziąć go w posiadanie. Wkrótce też cały dwór zacznie spiskować przeciwko Iwonie, bo w ułomnościach nieszczęsnej Cimcirymci każdy z osobna dopatrzy się
Źródło:
Materiał nadesłany
"Rzeczpopsolita" nr 52