Dla Gombrowicza książka Salgasa byłaby miodem na serce. Ustawił go bowiem w niezwykłej, wręcz monumentalnej konstelacji nazwisk, czyniąc zeń wielkiego prekursora intelektualnych i artystycznych prądów XX wieku. Taką swoistą "różę wiatrów" skupiającą w sobie rozliczne wątki i pomysły - o książce "Gombrowicz lub ateizm integralny" Jean-Pierre'a Salgasa - pisze Jerzy Jarzębski.
Wydawne w Polsce studium Salgasa jest bardzo francuskie. Tzn. inteligentne, pełne idei i nazwisk, iskrzące się od błyskawicznych a niespodzianych skojarzeń, nagłych przeskoków myśli. Pasjonuje jako próba intelektu, choć też denerwuje przez swą skrótowość, hasłowość pewnych pomysłów, które domagają się rozwinięcia czy uczonych uzasadnień. Z drugiej strony Salgas jest Francuzem dość nietypowym - profesor teorii i historii sztuki w École Nationale Supérieure w Bourges, znawca i miłośnik Schulza i Witkacego, organizator wystaw i sesji poświęconych polskiej sztuce i literaturze. Odbiło się to na książce - w sferze polskich kontekstów Gombrowicza nader (mimo szeregu drobnych błędów) kompetentnej. Napisałem, że Salgas umieścił Gombrowicza w monumentalnej konstelacji nazwisk. Słowo "monumentalny" nie najlepiej może pasuje do umysłów, jakie przywołał w swoim studium Salgas. Chodzi bowiem o tych, którzy podważali przekonanie o trwałości