EN

6.11.2012 Wersja do druku

W poczekalni

"Anna Karenina" w reż. Pawła Szkotaka w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Można marudzić, że to dziwny Tołstoj, poznawany za pośrednictwem angielskiej przeróbki przełożonej na polski. Można też wytykać pożyczki z teatru studenckiego lat 60. albo uleganie modzie na aranżowanie na scenie teatralnych prób, kiedy widzimy aktorów próbujących z lepszym lub gorszym skutkiem (wedle ich własnej oceny) poszczególne sceny czy ich fragmenty. Ale te obiekcje nie zmieniają faktu, że mamy do czynienia z płynnie poprowadzoną opowieścią o miłości niemożliwej i (być może) możliwej. Pomysł scenarzystki, aby zestawić dzieje uczuciowe Anny Kareniny i Konstantego Lewina, ich równoległość zaś uczynić ramami konstrukcyjnymi całości, okazał się trafny, a wtręty o perypetiach Dolly i jej niefrasobliwego męża czy kontraście życia wielkomiejskiego (Moskwa) i wiejskiego wzbogacają obraz świata powołanego na scenie, malowanego z dystansem, a czasem z ironią. Scena jest zaś przechodnia, w pierwszej części ukazuje poczekalnię dworcow

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

W poczekalni

Źródło:

Materiał nadesłany

Przegląd nr 44/04.11

Autor:

Tomasz Miłkowski

Data:

06.11.2012

Realizacje repertuarowe