Wszystko dziś przerabia się na musicale: od żywotu Janosika po Beniowskiego. Podejrzewam, iż szałowi przeróbek kres położy brak surowca. Zachodni adaptatorzy w potrzebie sięgają po głośne ongiś filmy (," Noce Cabirii", "Garsoniera"). U nas ze zrozumiałych względów jest to niemożliwe. Jeszcze nie narodził się śmiałek, który podjąłby się opracowania muzycznej wersji "Przystani" czy "Prawdzie w oczy". Cóż więc pozostaje ludziom ambitnym i zaradnym? Wyłącznie literatura. Z książki Grzesiuka ocalał właściwie tylko tytuł. Męska proza rozmydliła się w poezję. Lumpowska ballada stała się songiem, gdzie Brecht nie może przebić się przez Pietruskiego i Wodnicką: Lecz jeśli czasem zdarzy się, że kto ci zechce na łeb wleźć, to bij i kąsaj, drap i gryź! Z przytoczonej śpiewanki wynika jasno, iż rzecz jest drapieżna. Fabuła jako taka nieistnieje. Mamy za to unaoczniony proces budzenia się świadomości klasowej (p. Stockinger w drzewo
Tytuł oryginalny
"W ostrogach, ale boso" w teatrze Komedia
Źródło:
Materiał nadesłany
Szpilki nr 14