XXIV Malta Festival Poznań i XIV Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Gdyby probierzem wartości sztuki była wytworzona wokół niej głośność, wówczas taką miernotę jak "Golgota Picnic" trzeba byłoby uznać za rzecz wartościową. Ale, jak wiemy, spektakl ten jest zaprzeczeniem sztuki, artyzmu i jakiejkolwiek wartości. Nie niesie ze sobą niczego poznawczego kulturowo, socjologicznie, naukowo, cywilizacyjnie, artystycznie ani też nie rozwija i nie pobudza intelektualnie. O ubogaceniu duchowym i emocjonalnym już nawet nie wspomnę. A więc nie posiada żadnego z czynników, które dzieło sztuki, przynajmniej w części, powinno zawierać. Jest po prostu nikomu niepotrzebnym śmieciem. Można by się zastanawiać, jak doszło do tego, że ów śmieć uzyskał status spektaklu i znalazł się na scenach teatralnych. W normalnych warunkach cywilizacyjnych, gdzie funkcjonują prawdziwe kryteria wartości, Rodrigo Garcíi nikt nie potraktowałby serio jako reżysera i antysztuka "Golgota Picnic" nie miałaby żadnych szans, by pojawić się na sc