,,Cel wystawienia u nas "Chopina" po blisko 30-letniej przerwie jest tajemnicą kierownictwa opery. Dzieło w osnowie swej pozbawione pierwiastków twórczych, więc martwe, skazane jest na zagładę. Niech więc nie łudzą się na placu Teatralnym, że "Chopin" zasili pustą kasę [...]." To nie ja. To Piotr Rytel w roku 1933. Ale wystarczy w miejsce "blisko 30" wstawić "64" - i pasuje jak ulał do dzisiejszej sytuacji. Dziś również trudno docięć, z jakiego powodu "na placu Teatralnym" uszczęśliwiono nas wspomnianym dziełem. Ponieważ wśród realizatorów spotykamy włoskie nazwiska (Gabriele Amadori - scenografia; Dalia Gallico - kostiumy), zaś reżyserię powierzono polskiemu reżyserowi z Mediolanu Michałowi Znanieckiemu, można snuć domysły, że chodzi o współpracę z włoskimi scenami operowymi, które - kto wie? - są być może "Chopina" ogromnie spragnione. Może zatem chodzi o przypadek repertuarowej Realpolitik... Utwór ten miał i
Tytuł oryginalny
W oparach Chopina
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny nr 13