KAŻDORAZOWA premiera w Operetce Warszawskiej wywołuje od nowa kontrowersje, spory, a nawet, co miało niedawno miejsce na łamach "Życia Warszawy", insynuacje pod adresem "menedżerów" tej premiery. Z jednej strony obserwuje się ataki na ten "przeżytek" drobnomieszczańskiej sztuki, na "trącącą myszką" i oblazły pleśnią świat zramolałych baranów, sklerotycznych, oblepionych orderami generałów, zwiotczałych rogaczy, ale i pięknych dam, niewiernych księżniczek i fertycznych gryzetek oraz, jak właśnie ostatnio, "wesołych wdówek" ... Cały ten zabawny świat operetek, nawet w epoce, kiedy powstawały, był groteską i kpiną, a ich libretta i teksty nigdy nie były brane serio. A dziś, o dziwo, w okresie mody na secesję i "Trędowate", niektórych krytyków gorszy każda premiera tradycyjnej, by nie rzec - klasycznej, operetki. Przy tej okazji wołają, co też nie jest pozbawione słuszności, o nowy rodzaj komedii muzyc
Tytuł oryginalny
W obronie Wdówki
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Mazowiecka nr 235