Wydaje mi się, że niektórzy recenzenci warszawscy zbyt surowo ocenili pierwszą sztukę autora "Małżeństwa z przymiarką" Ireneusza Iredyńskiego. Większej uwagi ze strony krytyków wymagałby zapewne i spektakl, w reżyserskim opracowaniu Jana Bratkowskiego. Co zastanawia w "Małżeństwie z przymiarką"? Po pierwsze: próba wykazania jak przeszłość - już dawno miniona - napiera na teraźniejszość, z jaką siłą, z jak bolesną dramatycznością wdziera się w życie obecne. Błąd młodości niemal zapomniany, staje się znów rzeczywistością. Scenograf Piotr, którego egzystencja upływa między pracą zawodową, alkoholem a osobliwym życiem rodzinnym, przekonywa się nagle, że jego żona kochała w czasie okupacji - zdrajcę-konfidenta. Że z jej może winy, wskutek jej lekkomyślności, zginęło kilku ludzi, że on sam mógłby znaleźć się między nimi. Ten konflikt nie odnajduje w sztuce rozwiązania. Nie znajduje go - ponieważ taki był w
Tytuł oryginalny
W obronie sztuki Młodego Pisarza
Źródło:
Materiał nadesłany
Stolica nr 7