Gdybym mogła wystosować skuteczną prośbę do polskiego teatru, życzyłabym sobie jednego: by przestał wreszcie bronić "sprawy kobiecej". Nie ma bowiem bardziej ohydnych i brutalnych spektakli niż te robione w trosce o cześć niewieścią - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
Próby pokazania bohaterek jako ofiar kończą się z reguły utrwaleniem obrazu kobiety zeszmaconej. Powtórzeniem poniżenia, a nie jego krytyką. Sceny gwałtów, które jeszcze kilka lat temu szokowały i przynosiły otrzeźwienie, powszednieją i zmieniają się w estetyczny dodatek. Przy okazji często na linii twórca - aktorki dochodzi do takich napięć, które jednoznacznie pokazują hipokryzję artystów feministów przejętych krzywdą doznawaną przez koleżanki z teatru ze strony patriarchalizmu, maczyzmu, katolicyzmu, sarmatyzmu, islamu, rocka, Facebooka, aptekarzy czy Trybunału w Strasburgu. Kobieta, która chce być zbrukana Ostatnie wydarzenia na warszawskich scenach potwierdzają to w sposób dobitny. Castingi do projektu "Idiota" [na zdjęciu] Grzegorza Brala w Teatrze Studio trwały długo. Reżyser miesiącami pracował potem z młodymi artystami, stosując eksperymentalne metody laboratoryjne (jak wyjaśniał w opisach: "zstępowanie w otchłań psycholog