Jestem jednak zwolennikiem najbardziej nawet szalonych i nieudanych eksperymentów reżyserskich w Europie. Bez nich opera dawno by umarła. Zbyt wiele przez ostatnie lata zdarzyło się w modzie, teatrze, filmie czy technice by trwać przy starych perukach - mówi Mariusz Kwiecień, śpiewak operowy w Gazecie Wyborczej - Dużym Formacie.
Joseph Volpe, poprzedni dyrektor Metropolitan Opera, skarżył się na megalomanię operowych gwiazd. Kathleen Battle wyrzucała ubrania innej śpiewaczki z garderoby, Angela Gheorghiu, z którą śpiewa pan w "Carmen", nie chciała założyć peruki... - Ta epoka Volpego już mija. Próby do spektaklu operowego nie trwają trzy miesiące, nie urządza się uroczystych gal na cześć Marii Callas i innych diw. Dzisiaj żyje się szybko (...) W Europie często mam jeden dzień, dwa dni prób, potem śpiewam i jadę dalej. Dzisiaj operowa gwiazda musi być skromna i dyspozycyjna, co często oznacza - pozbawiona bujnego życia prywatnego. Myślę, że dzięki temu stajemy się normalniejszymi ludźmi, nie mówiąc już o tym, że im młodsi śpiewacy, tym bardziej kosmopolityczni, pozbawieni kulturowych czy narodowych przesądów. Przy takim wędrownym stylu życia tym chyba ważniejszy jest stały system wsparcia. Ma pan takich bliskich sobie ludzi? A może żyje pan jak Don Giovanni,