Jasnoniebieskie ściany i podłoga, dwa wąskie korytarze wiodące w głąb, czystość i symetria. Dziwaczny, schludny wózek inwalidzki w kolorze głębokiego fioletu, na nim - Naprawiacz świata (Leszek Piskorz) w szlafroku i kapciach w identycznym kolorze.
Nieliczne sprzęty (taborety, skrzyneczka), wnoszone w trakcie spektaklu będą utrzymane w tym samym śliwkowym fiolecie. Rekwizyty (miednica, przybory toaletowe, puszka z tabletkami, taca ze śniadaniem, wieszak, lustro) - z błyszczącej stali. Czystość i elegancja. Rzeczywistość i odrealnienie. Rozbielony niebieski jest jak tło obrazów Magritte'a, na którym rysują się postaci, jednocześnie cielesne i nierealne. Taka scenografia zaprasza do skupienia się na postaciach, odbiera im kontekst obyczajowy, narzuca przekonanie, że wejdziemy do ich wnętrza. Spektakl jednak uporczywie trzyma się powierzchni dramatu. Bernhardowska "tragediakomedia" zmieniła się w niegroźną komediofarsę o hipochondrycznym, niezadowolonym ze wszystkiego genialnym filozofie, który na starość, chory i zdziwaczały, z braku innego zajęcia dręczy swoją towarzyszkę życia. Na tym poziomie przedstawienie jest zrobione i zagrane bardzo porządnie. - Leszek Piskorz z w