O "Burzy" będącej właściwie świadomym pożegnaniem Shakespeare'a ze sceną, Peter Brook powiedział kiedyś, że jest to jego ostateczna wypowiedź dotycząca całej kondycji ludzkiej. Ten, o nieprzebranym bogactwie motywów utwór, stwarza reżyserowi możliwości różnego odczytywania go, czy to na sposób bardziej metaforyczny, czy też realistyczny. Czy to jako wypowiedź wprost, czy tez jako rodzaj mowy zastępczej, aluzji. Krzysztof Zaleska połączył w swej inscenizacji wszystkie te motywy. Nowy przekład Stanisława Barańczaka wyznacza niejako proporcje i sprawia, że ów spotyka się z odczuciami współczesnego odbiorcy. Spektakl rozpoczyna się nieco baśniowo. Oto wielki czarownik, mag Prospero wznieca burzę, by ukarać w ten sposób tych, którzy niegdyś zawinili wobec niego, a teraz jako rozbitkowie znajdą się na jego bezludnej wyspie poddani jego woli. Kończy się zaś przebaczeniem. Między początkową sceną (z dość niezwykłymi jak na ten teatr efekta
Tytuł oryginalny
W nawiasie dystansu
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 123