MAŁO u nas wie się o Friedrichu Durrenmatt. Wiemy, że porównywano go z Brechtem. Ale podobieństwo to jest powierzchowne. Analogia polega jedynie na rozmachu inscenizacyjnym, na wplataniu w akcję niespodziewanych "songów". Poza tym, żadna ze znanych mi sztuk Brechta nie dorównuje "Wizycie Starszej Pani", drapieżnością, głębią, zmysłem poetyckim i dramatycznym, dowcipem i scenicznością. Problem stary jak świat: upiorna i fatalna siła pieniądza, która zabija wszystko, co w życiu i w ludziach najlepszego i najpiękniejszego - miłość, przyjaźń, marzenie. Pisano o tym bardzo wiele razy, ale nigdy dotąd chyba z taką sugestywnością, ironią, z takim brutalnym a równocześnie chłodnym ukazywaniem bezwzględnej prawdy. Durrenmatt w przeciwieństwie do Brechta nigdzie nie moralizuje. Nie szuka sposobów na zło. Przeciwnie zło w jego sztuce ukazane jest
Tytuł oryginalny
W miasteczku pachnącym lasami i krwią
Źródło:
Materiał nadesłany
Współczesność nr 15