"Grimm: czarny śnieg" Anki Herbut w reż. Łukasz Twarkowskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Zuzanna Zajt w "Teatraliach".
Nastała wszechobecna moda na odczarowywanie bajek. Filmowcy, pisarze i akademicy opowiadają, że baśni wcale nie pisano dla dzieci, bo pełno w nich okrucieństwa, zbrodni i strachu. Sypią z rękawa cytatami z Bettelheima i Proppa. Nad premierą Grimm: czarny śnieg wisiało widmo kolejnej okrutnej - wracającej do źródeł - interpretacji. Całe szczęście IPGroup udało się - jedynie wychodząc od tego trendu, prawie jak od czegoś oczywistego - sięgnąć dużo głębiej. Pierwszą, podstawową rzeczą, która wyróżnia spektakle IPGroup jest dbałość o wszystkie elementy wypowiedzi scenicznej. Jesteśmy w lekko psychodelicznej, ale wspaniale scenograficznie zorganizowanej przestrzeni, gdzie okrągłe ekrany, wyjścia i wejścia na scenę oraz dostępny dla widza jedynie za pomocą kamer, stojący na scenie czarny domek układają się w skomplikowany, lecz przejrzysty świat. Scenografia zachwyca estetycznie, potęguje oniryczność spektaklu, ale nie jest nachalna: nie