- Pomyślałem, że chciałbym coś oddać z tego, co dostałem w kraju - przecież cała moja edukacja była w Polsce, wyjechałem za granicę jako ukształtowany artysta, by uczyć innych. Chciałem w Lusławicach stworzyć miejsce edukacji dla młodych zdolnych muzyków, niekoniecznie kompozytorów, raczej wykonawców - mówi KRZYSZTOF PENDERECKI.
Z KRZYSZTOFEM PENDERECKIM, kompozytorem, rozmawiała Kornelia Koba Urodził się Pan w Dębicy i tam spędził dzieciństwo. Czy już wtedy zainteresowała Pana muzyka? - W takim mieście jak Dębica przed wojną nie było żadnej muzyki, tylko od czasu do czasu przyjeżdżali muzycy i organizowano koncerty - zdarzało się to może dwa razy w roku. Miałem jednak szczęście, bo mój ojciec grał na skrzypcach. Wprawdzie nie zawodowo, bo był adwokatem, lecz często grał amatorsko, kiedy przychodził z pracy. Pewnego dnia, a było to jeszcze przed wojną, gdy nie miałem nawet sześciu lat, dał mi do ręki skrzypce. Potem załatwił nauczyciela, do którego chodziłem na lekcje, ale nie chciałem się u niego uczyć, więc ojciec znalazł drugiego, potem trzeciego pedagoga, aż wreszcie trafiłem na takiego, który mną pokierował. Czy wracał Pan do rodzinnego miasta, kiedy był Pan już słynnym kompozytorem? - Do miejsca urodzenia i swojej rodziny wraca się najczę�