Dramaty Witolda Gombrowicza nadal cieszą się niesłabnącym powodzeniem. Chętnie sięgają po nie teatry (i to nie tylko dlatego, że wypada mieć w repertuarze tzw. pozycje ambitne), coraz chętniej akceptuje je również publiczność. Dość powiedzieć, że od prapremiery "Iwony" w 1957 roku jego sztuki wystawiono kilkadziesiąt razy... Nic więc dziwnego, iż teatry przejawiają coraz większe zainteresowanie powieściami Gombrowicza. Po udanej łódzkiej adaptacji "Trans-Atlantyku" dokonanej przez Mikołaja Grabowskiego - podobnego przedsięwzięcia podjął się Eugeniusz Korin, przysposabiając go do dużej sceny Teatru Polskiego we Wrocławiu, również we własnym opracowaniu i reżyserii. Co zatem jest w "Trans-Atlantyku", że adaptowano dla teatru właśnie tę, a nie inną z powieści Gombrowicza? Najlepiej chyba wyjaśnia to sam autor: "Trans-Atlantyk" nie ma żadnego tematu poza historią, jaką opowiada. To tylko opowiadanie, to nic więc
Tytuł oryginalny
W krzywym zwierciadle
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie nr 60