Spektakl Teatru Lalka to nie elżbietański dramat władzy i ludzkich namiętności. To rodzaj antycznej tragedii odgrywanej w maskach, swoiste misterium zła, gdzie nad bohaterami ciąży nieuchronne fatum.
Stwórcami tego mrocznego świata w spektaklu debiutującego reżysera Artura Tyszkiewicza są wiedźmy. To one w rytualnym tańcu wyczarują Makbeta, one wyposażą go w miecz i tarczę, a potem powołają do życia Lady Makbet. Od chwili gdy w prologu otoczą publiczność szczelnym murem zgrzebnych kotar, raz po raz będą powracać na scenę, by manipulować stworzonymi przez siebie ludźmi, by animować ich niczym bezwolne marionetki. Tę manichejską koncepcję twórczego zła doskonale oddaje wizyjna, pozostająca w nieustannym ruchu scenografia Katarzyny Proniewskiej-Mazurek, tegorocznej absolwentki ASP. Udrapowany ze szmat, strzępiasty kocioł czarownic warzących trujące ziele kipi i wydyma się, ogarniając całą scenę. Wirujące w magicznym kręgu ogromne obeliski, kamienie runiczne osaczają bohaterów, pętając ich wolę. Wędrujące wśród obelisków sztandary, tworzące plastyczną przestrzeń pałacowego wnętrza, są zarazem znakiem obsesyjnych wizji Makbeta.