Aleksander Ścibor-Rylski napisał bardzo zręczną komedię. Właściwie nie komedię. W podtytule "Bliskiego nieznajomego" czytamy: sztuka. Na upartego można by powiedzieć, że to nawet dramat - obyczajowy, miłosny, małżeński. To zaś, co napisano o sztuce i na jej marginesie w ogromnych dywagacjach wydrukowanych w programie Teatru Kameralnego, obciąża ten debiut teatralny utalentowanego powieściopisarza i scenarzysty filmowego powagą ponad miarę. Ale debiut jest niewątpliwie udany. Nieczęsto zdarza się - u nas - nie tylko zresztą u debiutantów - dialog tak celnie skomponowany i tak sceniczny, wątek akcji tak sensownie poprowadzony, całość tak zgrabnie skonstruowana. I to w sztuce, w której występują tylko dwie osoby. Niemal przez cały czas nie nudzimy się, słuchamy z zainteresowaniem. To także znak, że na scenie rozpoznajemy sprawy nasze lub naszych bliźnich. Sprawy codzienne. Właściwie toczą się głównie wokół łóżka ma
Tytuł oryginalny
W kręgu łóżka
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 260