"Kotka na rozpalonym blaszanym dachu" w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Magdalena Hasiuk w Tyglu Kultury.
W przedstawieniu "Kotka na rozpalonym blaszanym dachu", w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej, jest sekwencja, która zapada w pamięć. Podczas gdy tocząca się w bliskości widzów kłótnia między Margaret (Iwona Karlicka) - tytułową kotką i Brickiem (Kamil Maćkowiak) - dwojgiem niegdyś bliskich, ale wewnętrznie pogubionych osób, stopniowo ujawnia coraz poważniejsze oblicze małżeńskich nieporozumień, z głębi sceny wyłania się zamrożony obraz. To rodzice Bricka i brat Gooper z żoną, odświętnie ubrani, uśmiechnięci, otoczeni gromadką dzieci, demonstrują papierowe czapki, trąbki i balony. Wyglądają, jakby pozowali do zdjęcia, na którym ważniejsze niż obecność osób i nastrój chwili są gadżety kinderbalu (świadomie przesadnie wykorzystywane w wielu scenach przedstawienia). Człowiek staje się tylko dodatkiem do oficjalnej uroczystości. Z całości emanuje cukierkowy nastrój rodzinnego święta, wzmocniony przez kontrast z goryczą i niespełnie