EN

20.06.1965 Wersja do druku

W kostiumie historycznym i współczesnym (fragm.)

Po spektaklu "Urzędu" Tadeusza Brezy opuszczałam widownię Teatru Dramatycznego wrażeniem, że ukaza­no nam urząd, ale bez człowieka, bez żywej ofiary, którą ten urząd ma od­trącić czy pogrążyć. W konsekwencji tego brak było dostatecznego wyrazu dramatycznego konfliktu, a więc duży mankament dla scenicznego dzieła. Dość nużący staje się w końcu spektakl, w którym żadna osoba dramatu nie może sobie pozwolić na zwykły ludzki odruch, naturalny gest, na to, aby by­ła po prostu sobą. Wszyscy starannie odmierzają swoje słowa, gesty, uważ­nie dozują uśmiech i powagą. Grają. Zależnie od temperamentu czy obranej metody przyjmują maskę przyjaciel­skiej serdeczności (profesor Campilli),suchej powściągliwości (ojciec de Vos), jowialności (Monsignore Rigaud), spo­kojnej rzeczowości (ksiądz Miros). Nikt nie odsłoni swych kart całkowicie, nie przedstawi sytuacji prosto i realnie. To należy do reguł gry. Każde pismo można czytać między wier

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Tygodnik Powszechny nr 25

Autor:

Zofia Jasińska

Data:

20.06.1965

Realizacje repertuarowe