"Rosyjskie konfitury" w reż. Krystyny Jandy w Teatrze TV. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Telewizyjnej - dodatku do Gazety Wyborczej.
Spektakl Krystyny Jandy to fragment niekończącej się opowieści o czasach, które odchodzą. I o sile literatury, która potrafi je utrwalić. Rosjanie o powolnym wymieraniu i degeneracji swojej klasy inteligentów potrafią opowiadać bez końca. Nie sposób ich nie słuchać, gdy przedstawiają sześćdziesiątą wersję "Trzech sióstr", rozdzierają pierś fragmentami z "Wiśniowego sadu", żartują Gogolem, straszą Bułhakowem... "Rosyjskie konfitury" to mieszanka całego tego literackiego bałaganu. Ludmiła Ulicka nie ma skrupułów, by rodzinę tłumaczki Natalii (Krystyna Janda) zapakować do rozpadającej się daczy pod Moskwą, posadzić jej za oknem wiśniowy sad, obdarzyć trzema córkami, niezaradnym zięciem i opryskliwą synową. Ten zestaw był już u Czechowa? Nie szkodzi. Pod koniec XX wieku inteligencja degeneruje się równie malowniczo jak na jego początku. Ci ludzie są skazani na zagładę, a przecież promienni i ciągnący fascynujące, erudycyjne monol