Od kilku lat rozlega się z wielu stron wołanie o "rozmaitość" w teatrze. Głównie - w większej mierze niż o rozmaitości repertuaru - mówi się o pożądanej rozmaitości stylów, wyrazu inscenizacyjnego, form plastycznych - pisał Erwin Axer w "Listach ze sceny".
Niebezpieczeństwo unifikacji stylów przewidziano od razu w pierwszych miesiącach walki o realizm socjalistyczny, kiedy to w parze z eliminacją sposobów wypowiedzi uznanych za "formalistyczne" szło wezwanie o różnolitość środków w ramach jednej metody. Kiedy mimo wszystko do pewnej unifikacji doszło, rewizja niektórych pojęć zaczęła się w teatrze dokonywać głównie pod hasłem walki z "szarzyzną". Czy naprawdę teatr w Polsce odznacza się szczególną, większą niż w innych krajach monotonią wyrazu artystycznego, czy jest naprawdę akademicki, bezbarwny, "zgleichszaltowany" pod względem formalnym? Sądząc z naszych własnych wypowiedzi, z opinii naszych krytyków, na pewno tak. Wystarczy prześledzić parę polemik, przeczytać kilka recenzji i posłuchać zarzutów wytaczanych w SPATIFie któremukolwiek przedstawieniu, żeby osądzić, że główną właściwością polskiego stylu teatralnego jest jednostajność gry, inscenizacji, repertuaru. Kiedy przed