Jeden z najbardziej utalentowanych, jeżeli wręcz nie najbardziej utalentowany poeta naszego powojennego pokolenia napisał sztukę teatralną. Sam fakt zakwalifikowania jej do Sali Prób, poświęconej spektaklom eksperymentalnym już ją w pewnym sensie określa. "Kartoteka" nie jest w ścisłym tego słowa znaczeniu sztuką dramatyczną, mimo że jej ładunek dramatyczny jest olbrzymi. Jest to zbiór następujących jedna po drugiej scen, w których poetycka liryka przeplata się z ostrą satyrą, ukazującą niekiedy kły brutalności. Bohater przez cały czas akcji półleży na żelaznym, przykrytym odrażającym kocem łóżku, a przed nim przepływa całe jego życie. Poszczególne sceny to poszczególne rubryki jego życiowej kartoteki. Bohater ma co chwila inne imię: raz jest Władkiem, raz Dzidkiem, kiedy indziej Kaziem. Jest bowiem każdym przeciętnym człowiekiem swego pokolenia. Tego tragicznego pokolenia, którego najpiękniejsze lata młodości przypadły na wojnę,
Tytuł oryginalny
W kartotece brak jednej rubryki
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 81