"Luna" Artura Urbańskiego, w reż. Artura Urbańskiego, Towarzystwo Edukacji Kulturalnej w Lublinie. Pisze Marcin Zawada, juror XVIII Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Niespełna godzinny spektakl rozpoczyna się prawie że w ciemności. W słabo oświetlony krąg, gdzie stoi statyw z mikrofonem, wchodzi bohaterka. Ma na sobie szarą, prostą sukienkę, która odkrywa całe ramiona. Suknia czy lekki płaszcz ma też kaptur. Coś przypomina, sugeruje. Po chwili na ekranie za Luną pojawia się czarno-biały obraz rejestrującej ją kamery. Kobieta niezdarnie odwraca głowę, sprawdzając, czy już jest na wizji, nabiera głośno powietrze, rzuca zdenerwowane spojrzenia. To co za chwile powie, będzie dla niej ciężkim wyznaniem. Zastanawiam się, czyje to zdenerwowanie: czy bohaterki, która publicznie podda się spowiedzi, czy aktorki Karoliny Porcari, która po raz pierwszy w swej karierze mierzy się z monodramem. Już po pierwszych kwestiach staje się jasne, że sukienka z welonem jest habitem zakonnym. Jest też zarazem - obok mikrofonu - jedynym rekwizytem w minimalistycznym, opartym prawie wyłącznie na słowie przedstawieniu. Karolina Por