"Rzeźnia" w reż. Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej na scenie Teatru Narodowego w Teatrze Małym w Warszawie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.
Inscenizacja "Rzeźni" Sławomira Mrożka nie jest łatwym zadaniem. Sztuka powstała z myślą o teatrze radiowym, stąd jej silnie retoryczny ton. Sprawy nie ułatwia także wątła akcja opisująca przeobrażenia świata sztuki, które doprowadzają Skrzypka (Marcin Przybylski) do zamiany smyczka na rzeźnicki obuch. W adaptacji dokonanej w Teatrze Narodowym przez Agnieszkę Lipiec-Wróblewską pozostały nienaturalnie długie (radio nie znosi ciszy) dialogi, wyparowało za to przesłanie sztuki, że niebezpieczna jest nie konwencja czy awangarda, ale sztuka zamieniona w ideologię oraz przekonanie artysty, że wyraża prawdę jedyną i niepodważalną. W zamian reżyserka wdała się w jałowe, zdolne rozpalić kilkunastoosobowe może grono krytyków spory, która sztuka lepsza: wysublimowana apollińska czy unurzana w życiu dionizyjska. A przecież przez 30 lat, które upłynęły od premiery "Rzeźni", zdążyliśmy się już przekonać, że zarówno konwencja jak i awangar