Przegląd jest wysoce niesprawiedliwy, bo nie uwzględnia wielu nazwisk. Skupiłem uwagę na osiągnięciach i potknięciach, pomijając na ogół tzw. solidną średnią. Przegląd musi być niesprawiedliwy - odnosi się do polskich spektakli, które oglądałem w minionym sezonie - pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Gdy obserwuję teatr naszych następców, to często jednak mi się wydaje, że teatr jest usługą dla nich samych, raczej przysługą, widz w tym teatrze sprowadzony jest do roli podglądacza-proponowanego mu ze sceny, wstydliwego, ekshibicjonistycznego aktu psychicznego (Jerzy Stuhr, "Tak sobie myślę"). Motto na sezon miniony dedykuję tym, którzy mają kłopoty ze zdefiniowaniem adresata, dla którego tworzą teatr. Niedawno zmarły guru polskiego teatru, Erwin Axer, mawiał, że jeśli chce zobaczyć coś w teatrze, to sobie to wyreżyseruje. Sęk w tym, że przedni żart Axera niektórzy nieopierzeni reżyserzy i aktorzy potraktowali serio i prześcigają się w oświadczeniach, że teatr robią dla siebie. No dobrze, niech i tak będzie, ale tylko w pewnym sensie. Jak co roku posłużyłem się określeniami przyjętymi w rankingach politycznych: w górę, w dół, bez zmian. Przegląd jest wysoce niesprawiedliwy, bo nie uwzględnia wielu nazwisk. Skupiłem uwagę na osią