Dziedzictwo starej Europy, wywiezione kiedyś za ocean: legendy, baśnie, podania licznych narodów, ich pieśni, tańce - przetopione w tyglu amerykańskiej prowincji, tej z lasów nad Missisipi - to wszystko wraca tu do nas w oprawie nowojorskiego musicalu, na kształt amalgamatu o niepowtarzalnych barwach. Rozpoznajemy rytmy i motywy, dobrze skądś znane - a jakby odmienione; podobne - a brzmiące z lekką nutą egzotyzmu. Przewędrowały kawał świata, okraszone po drodze ironicznym humorem. Zła macocha i dobra pasierbica. Ale i pasierbica nie od tego, by sobie nie użyć, skoro się trafia okazja. Rozbójnik-dżentelmen. Bo po co kraść zaraz, gdy potem można wziąć znacznie więcej? Wsiowy mędrek-przygłupek, i zbój, który daje mu się okpić. Odcięta, gadająca głowa. I chór lokalnej społeczności, który jak w greckiej tragedii: komentuje, osądza, doradza - tyle, że na wesoło. Opowieść zatem wesoła, która jest wspólną, ludową zabawą, długim korowodem
Źródło:
Materiał nadesłany
"Gazeta Olsztyńska" nr 181